niedziela, 22 marca 2009

Do nienarodzonego

Boisz się.
Mnie też strach
by obleciał
na Twoim miejscu.
Przed Tobą ogromna armia -
zastępy Zniechęceń
pułki Pokus
odziały Obaw
drużyny Drżeń
watahy Wątpliwości
stada Smutków.
Demony, w zbrojach,
dumne, pod sztandarem
Zła, aż po horyzont.
Boisz się, martwisz,
czy podołasz.

Co ja?
Ja już nie znam trwogi.
Myślisz - że bez sojuszników?
Mylisz się!
Nie, nie ja.
Ten blask, co ode mnie niby
to nie moje skrzydła i
nie moja aureola.

Przyjrzyj się.
Dobrze widzi się tylko sercem.
Tam od wschodu,
gdzie jasno. Kawaleria!
Nie widzisz...?
Róg w Twojej dłoni. On działa.
Wiemy, że wyglądają raczej słabo.
To tylko pozór,
potęga ich nieprzebrana
tkwi w Dowódcy
i nieskończone mają odwody.
Jest tylko jedna cena.
Głos, co ich wzywa,
musi być szczery, pokorny...
To trudne.

Tamci nie wymagają... ponoć.
Dostaniesz wszystko, czego zapragniesz,
ale tylko tam, gdzie sięgają.
Prawdziwy spokój jest za horyzontem.
Kiedyś słońce wzejdzie i ciemne sztandary
u p a d n ą
Nagroda sprzymierzeńców czeka o świcie.
To długo, tak. Zdążysz zginąć co najmniej raz.

Już czujesz chęć, by iść tam
i zanim ucierpisz
zaznać rozkoszy życia.
Pocieszenie słoneczne zdaje się zbyt odległe.
Tak, też to czuję,
a jednak stoję tutaj.
Nie przykuję Cię do siebie,
idź, jeśli chcesz.
Jednak rogu nie uda Ci się wyrzucić
- a jeśli usłyszę jego czystą chęć skruchy,
wyciągnę rękę i znów
opowiem Ci o stronach konfliktu,
który tylko przeczuwasz.

Być może Ty kiedyś usłyszysz mój róg
(nie mówię, że mnie to nie sięga).
Ale ja widzę armie, co stoją, widzę potyczki
i widzę, kto trzyma chorągwie...