piątek, 25 marca 2005

Monolog do Piotra

Puk, puk, pukam do niebios drzwi...

Przepraszam, Piotrze, czy zastałam Boga? Nie? Szkoda. Chyba zgubiłam drogę...
Wydaje mi się, że zboczyłam ze szlaku. Po drodze spotkałam paru ludzi, ale żaden nie potrafił mnie spowrotem dobrze nakierować. Ciągle mam wrażenie, że oni próbują wciągnąć mnie na swoją ścieżkę, a przecież nie tego chcę.
Wiem, że Bóg gdzies tam wyznaczył mi drogę i że to własnie nią powinnam iść. Codziennie modlę się, aby pozwolił mi ją odnaleźć, trafi na mój szlak, żeby więcej nie pozwolił mi zmienić kursu... Ale on jeszcze ani razu nie odpowiedział.
Słucham? Nie potrafię go usłyszeć...? Myślałam, że właśnie powinnam go usłyszeć... Moja ścieżka w końcu była lśniąca. To coś chyba znaczy, prawda? Więc muszę nią podążać! Jeśli pójdę inną, coś napewno się stanie... Wszystko ciągnie za sobą konsekwencje, muszę zrobić to, co do mnie należy, żeby wszystko poszło dobrze!
Widziałam ścieżki pełno anielskiego puchu. Dlaczego ja nie spotkałam jeszcze ani jednego Anioła? Co się z nimi wszystkimi stało? Podobno każdy człowiek ma swojego stróża.
Gdzie podział się mój? Właśnie dlatego tu przyszłam. Mój Anioł Stróż gdzies się zawieruszył i jego też nie potrafię znaleźć. Czy on czeka na mnie na mojej drodze?
Święty Piotrze, proszę cię, przepuść mnie! Ja muszę się czegoś dowiedzieć! Już tracę nadzieję, że kiedykolwiek wrócę na swój tor.
Tak wiem, to właśnie moja walka... Tylko jak mam walczyć bez oręża? Bez pomocy Światła? Nie chcę przegrać mojego życia...
Mowisz, że to już niedługo...? To samo słyszę w moim sercu od długiego czasu. Ile trwa "niedługo"?
Wiem, że nie możesz mi pomóc. Ale następnym razem, gdy spotkasz Boga albo mojego Anioła, powiedz im, że jedna z zagubionych duszyczek czeka na Ziemi...
Do widzenia! Mam nadzieję, że następnym razem, gdy się zobaczyny, będzie to chwila, gdy z naręczem anielskiego puchu przyjdę do ciebie, byś wykonał z niego dla mnie skrzydła.